Zabrałam się za przeganianie UFOków wiszących mi nad głową prawie jak miecz Damoklesa.
Najstarszy UFOk to obrazek na święta Bożego Narodzenia. 3/4 (a może 7/8) wyhaftowałam wiele, wiele lat temu, jeszcze w liceum. Ale nie dane mi będzie go skończyć, bo pożyczyłam komuś gazetę... jak się okazało na wieczne nieoddanie. Nie pamiętam już kto to był, tym samym przepadł schemat i szansa na skończenie UFOka zgodnie z wzorem.
Z tego samego powodu nie wyhaftuję pledu świątecznego, bo ktoś pożyczył ode mnie gazetę z pierwszą częścią schematu. Drugą część znalazłam w necie, ale pierwsza przepadła wraz z gazetą. Dobry zwyczaj - nie pożyczaj! Teraz przyjmuję to motto za swoje.
Dawno temu dostałam zestaw mulin na logo kołderkowe i chociaż wyszyłam z niego przepisowe cztery sztuki (już wszyste w kołderki), to zostało jeszcze dość dużo muliny. Dociachałam cztery kolejne kwadraty kanwy i haftuję logo, ot taka logiczna niedziela Trzy sztuki wyhaftowane, czwarta jeszcze przede mną. Skończę, wypiorę i wyślę z kwadracikami zapasowymi, które leżą gotowe od jakiegoś czasu (czy to też już podlega pod definicję UFO?)
Co poza tym?
Tester (lat 4) wyrwał paluszkowemu konikowi ogon, więc muszę znaleźć inny sposób przymocowania ogona... trudno, ale lepiej że odpadło w łapkach testera niż z gotowej kołderki... tfu, tfu, tfu!!!!!!!! [odpukuje we wszystko co niemalowane w zasięgu wzroku]
Nadal jakoś nie mogę dobrać materiałów do kwadracika na poduszkę uśmiechową, ciągle coś w tym doborze zgrzyta fałszywie
A poza tym... jest piękna niedziela. Słońce świeci z całej siły i ciut przesadza, więc nie pcham się na dwór. Zaraz zrobię mrożoną kawę i upiekę ciacho z jabłkami
Miłej niedzieli!